IIRejsWilkowy
Po sukcesie pierwszego rejsu zabraliśmy się do organizacji kolejnej edycji z jeszcze większym zapałem. Zaowocowało to tygodniowym rejsem na czterech jachtach. Tym razem popłynęło z nami 16 dzieci…

 Obejrzyj galerię:

Przeczytaj całą historię...

Obóz rozpoczął się w Węgorzewie, największym północnym porcie Mazur.  Dzieci po przyjeździe zapoznały się z łódkami, rozpakowały na swoich miejscach i szybko przygotowały się do wieczornego ogniska integracyjnego.  Podczas zabawy nastąpiło oficjalne przywitanie obozowiczów i kadry, rozdanie koszulek rejsowych i niezbędnego atrybutu wieczornych spotkań – śpiewników. Dzieciaki, na przekór naszym obawom, bardzo chętnie zaczęły uczyć się piosenek żeglarskich.

W poniedziałek rozpoczęła się właściwa część obozu. Zapoznaliśmy dzieci i opiekunów z zasadami bezpieczeństwa, budową jachtów, pokazaliśmy jak stawiać i kłaść  maszt, oraz przećwiczyliśmy wszystkie węzły, potrzebne w czasie pływania oraz manewrów portowych.

Po wypłynięciu z kanału Węgorzewskiego, już pierwszego dnia dopadł nas silny wiatr. W tym dniu pływaliśmy tylko po Święcajtach i Mamrach, aby wieczorem zacumować w Kietlicach. Dzieci nie zrażone trudniejszymi warunkami, wieczorem zasiadły do ogniska.

We wtorek z samego rana, popłynęliśmy do Mamerek, skąd udaliśmy się na 5 kilometrowy spacer do poniemieckiej śluzy na Kanale Mazurskim, w Leśniewie Górnym. Spacer był długi i uciążliwy ze względu na komary, a dzieci nie do końca wiedziały gdzie i po co idą tak daleko. Na końcu tej drogi czekała na nie jednak niespodzianka, jaką był Park Linowy zamontowany częściowo na wielkiej śluzie, a częściowo w lesie, z którego mogły korzystać do woli. Po takiej zabawie, nawet perspektywa pokonania znowu 5 kilometrów w drodze na łódki,  w towarzystwie komarów, nie była straszna.

Następnego dnia obraliśmy kurs na południe w drodze robiąc mini regaty. Mimo tym razem słabego wiatru, dzieci dzielnie się spisywały samodzielnie sterując łódkami. Młodzi sternicy doprowadzili nas do Łabędziego Szlaku, którym przepłynęliśmy, podziwiając  cudowne widoki, w drodze do portu Łabędzi Ostrów.

Kolejny dzień i kolejne przygody. Przepłynęliśmy przez stary, zarośnięty bujną zielenią Kanał Niegociński i skierowaliśmy się do Stanicy WOPR-u w Giżycku. Tam dzieci udały się na miejską plażę. Po kąpieli obejrzeliśmy, zorganizowaną przez WOPR specjalnie dla nas, wywrotkę łodzi wiosłowej z dwoma osobami na pokładzie i związaną z tą sytuacją akcję ratowniczą z użyciem łodzi patrolowych, karetek wodnych i nurków. Po pokazie poszliśmy do Stanicy, gdzie dzieci mogły zobaczyć jak na co dzień pracują ratownicy WOPR-u, oraz uczestniczyć w pogadance na temat bezpieczeństwa na wodzie.

Po takich atrakcjach, nadszedł czas by ruszyć w dalsza podróż. Po niedługim czasie od wypłynięcia, od strony Giżycka zaczęła nas ścigać ogromna chmura burzowa. Wiatr całkowicie umilkł, woda zrobiła się gładka jak stół a powietrze było nieznośnie duszne. W tej sytuacji, wszyscy którzy byli pierwszy raz na wodzie, w praktyce, a nie tylko teorii, zobaczyli jak powinno się zachować w takiej ryzykownej sytuacji. Do następnego portu mieliśmy już niewiele drogi, więc czym prędzej uruchomiliśmy silniki i zaczęliśmy uciekać burzy. Na szczęście tego dnia chmury tylko nas postraszyły i wszystko przeszło bokiem. Udało się bezpiecznie dobić do portu i kolejny wieczór spędzić przy ognisku, piekąc kiełbaski i śpiewając.

Niestety kolejnego dnia pogoda nie była już dla nas tak łaskawa. Obudziliśmy się w strugach deszczu, bez żadnej szansy na poprawę pogody.  Pora zakończenia obozu zbliżała się nieubłaganie, więc postanowiliśmy wracać, mimo ulewy. Na Niegocinie i w kanale Niegocińskim warunki pogodowe były nieprzyjemne, ale bezpieczne. Pogoda z godziny na godzinę była coraz gorsza. Na wysokości Dębowej Górki- ostatniej wyspy Łabędziego Szlaku, wiatr  tak bardzo się wzmocnił, że ze względów bezpieczeństwa musieliśmy się schować po zawietrznej stronie wyspy i kilka godzin poczekać na poprawę warunków. W godzinach wieczornych zdecydowaliśmy się wyjść zza wyspy i płynąć do Sztynortu. Dobiliśmy tam, bezpiecznie, dopiero w późnych godzinach wieczornych.

Wszystko co miłe i dobre, niestety kiedyś się kończy. Sobota, to był ostatni dzień naszej przygody. Dopłynęliśmy do Węgorzewa i z nieukrywanym żalem zaczęliśmy się pakować i oddawać łódki.  Po pracach porządkowych był czas na oficjalne zakończenie rejsu i pożegnanie wszystkich uczestników obozu. Rozdaliśmy pamiątkowe medale za udział w regatach i inne gadżety pamiątkowe.

Dzieci przez cały tydzień miały okazję poznać różne warunki pogodowe, od pływania w silnym wietrze, poprzez całkowitą flautę i słoneczną aur ę, aż do pływania w nieprzyjemnym deszczu, co nie przeszkadzało im w dobrej zabawie i wypoczynku. Ponadto  mogły sprawdzić się w innym środowisku niż dom dziecka, nauczyć się współpracy oraz integracji.

Większość z uczestników tegorocznego obozu zadeklarowała chęć dalszego pływania, oraz rozwijania umiejętności żeglarskich poprzez uzyskanie patentu żeglarskiego.

Taka idea, zaszczepienia w nich pasji żeglarskich, przyświecała nam w trakcie tworzenia projektu. Cel został osiągnięty – czas na nowe wyzwania 

Pobierz sprawozdanie w formacie pdf:

pdf-icon