III Rejs Bałtycki Fundacji Nowy Azymut
5-9 lipca 2015 r.
Gdańsk – Hel – Władysławowo – Gdynia
Na tegoroczny rejs po Bałtyku zabraliśmy czwórkę Dzieciaków wybranych spośród 22óch uczestników obozu mazurskiego. To znaczy… dzieciaków było więcej, ale niech będzie – kapitan i oficerowie to trochę wyrośnięte dzieciaki….
Obejrzyj galerię:
Na tegoroczny rejs po Bałtyku zabraliśmy czwórkę Dzieciaków wybranych spośród 22óch uczestników obozu mazurskiego. To znaczy… dzieciaków było więcej, ale niech będzie – kapitan i oficerowie to trochę wyrośnięte dzieciaki. Już następnego dnia po powrocie z VI Rejsu Wilków Mazurskich wsiedliśmy do pociągu i to nie byle jakiego. W trzy godziny byliśmy nad morzem. Zaokrętowaliśmy się na jachcie i rozpoczęliśmy przygotowania na najbliższe pięć dni. Pokazaliśmy wybranej czwórce przedsmak życia na morzu. Odbyliśmy nocne przeloty bez zawijania do portów, wypłynęliśmy na tyle daleko, że straciliśmy z oczu ląd, a także pobujaliśmy trochę tą łajbą z chorobliwym dla niektórych skutkiem. Prowadzenie jachtu morskiego jest diametralnie różne od tego mazurskiego. Rumpel ustępuje miejsca kołu sterowemu, Kingston to pomieszczenie, gdzie jest toaleta, a nie schowek na kamizelki ratunkowe, a boje stają się pławami. Nawigacja trwa dalej, mimo zachodzącego słońca, a kisiel smakuje tak samo w obie strony. Dzieciaki przyzwyczajone do regularnego trybu życia musiały się szybko dostosować. Nocne wstawanie okazało się bezproblemowe. Schody zaczynały się, gdy przez kolejne cztery godziny wachty trzeba było utrzymać skupienie. Wytężanie wzroku i wypatrywanie na horyzoncie innych jednostek, latarni morskich i sieci rybackich zmogło chyba każdego. W efekcie oficerowie zostawali czasem na wachtach sami. I bardzo dobrze, im też należała się chwila spokoju. We Władysławowie spotkaliśmy statek prowadzony przez dwóch Kanadyjczyków. Dzieciaki zaniemówiły… Dosłownie. Mimo, że podstawy języka angielskiego są im znane, to większość rozmowy im tłumaczyliśmy. Od razu odnieśliśmy to do żeglarstwa – praktyka jest najważniejsza. Głównie rozmawialiśmy o… orkach. Panowie dysponowali nagraniami tych ssaków w ich środowisku naturalnym. To połączone z obrazem przyrody zachodniego wybrzeża Kanady pozostawiło w nas silne wspomnienia. Nasza krótka wyprawa zakończyła się w Gdyni. Wymęczeni i szczęśliwi spotkaliśmy się z Jurkielem, czyli Krzysztofem Jurkiewiczem. Przy akompaniamencie gitary i harmonijki zaśpiewaliśmy wspólnie kilka utworów. Największym zaskoczeniem dla Dzieciaków było to, że to właśnie Jurkiel skomponował ich ulubioną piosenkę żeglarską – Powroty II. Rejs docelowo miał skończyć się w Kołobrzegu. Niestety, silny zachodni wiatr zmusił nas do zmiany naszych planów. Wypłynęliśmy z Gdańska i oddaliśmy jacht w Gdyni. Po drodze odwiedziliśmy Hel i Władysławowo. Przez ponad trzydzieści godzin pływania przez trzy wiało ponad 6°B, a mimo to były wysokie fale, bujanie i dużo śmiechu. Nie wiem, czy to przez skurcz mięśni, czy na myśl o telewizji… ale w drodze powrotnej twarze naszych podopiecznych wciąż się uśmiechały. Przeczytaj całą historię...