4RejsWilkowy

W sobotę, po zasztauowaniu, wszyscy uczestnicy rejsu zostali przeszkoleni z zasad bezpieczeństwa na jachcie oraz podstaw etykiety żeglarskiej. Następnie dla każdego indywidualnie zostały dobrane i dopasowane kamizelki ratunkowe. Wieczór upłynął na zabawach i zwiedzaniu Sztynortu. Czytaj dalej poniżej…

 Obejrzyj galerię:

Przeczytaj całą historię...

W sobotę, po zasztauowaniu, wszyscy uczestnicy rejsu zostali przeszkoleni z zasad bezpieczeństwa na jachcie oraz podstaw etykiety żeglarskiej. Następnie dla każdego indywidualnie zostały dobrane i dopasowane kamizelki ratunkowe. Wieczór upłynął na zabawach i zwiedzaniu Sztynortu. W niedzielę, kanałem Łuczańskim przepłynęliśmy na Niegocin, a wieczorem zostaliśmy zaproszeni do portu PTTK w Wilkasach (tu podziękowania za darmowe cumowanie). Poniedziałek wykorzystaliśmy na baksztagowy przeskok przez jeziora Niegocin, Boczne i Jagodne, kanały i wylądowaliśmy na Tałtach w dzikiej bindudze w okolicach Mikołajek. Wieczorem ognisko, kiełbaski i śpiewanki do późnej nocy. Rano na pobliską łąkę przywędrowały krówki, ale nie udało się podkraść mleka do porannej porcji płatków, bo krówki okazały się byczkami. We wtorek, jako że powoli zaczynał ciągnąć się za nami nieprzyjemny zapach, postanowiliśmy całą hałastrę wykąpać. Przeskoczyliśmy zatem do Hotelu G. w Mikołajkach, gdzie dzieci skorzystały z Parku Wodnego. Korzystając z cywilizacji, uzupełniliśmy zapasy i udaliśmy się z powrotem na północ. Zacumowaliśmy w Zielonym Gaju, gdzie czekało na nas ognisko i niespodzianka w postaci humorystycznej wersji Morskich Opowieści, do których zwrotki napisały dzieci. Z samego rana w środę przeskoczyliśmy przez kanały i ze względu na zupełny brak współpracy ze strony wiatru, skorzystaliśmy z zapasów mieszanki 1:100, żeby doczłapać się na Kisajno. Na Zimnym Kącie zaprzyjaźniliśmy się z innym obozem, celem „przyjacielskiego” przejęcia ogniska i wspólnie wyśpiewaliśmy wszystkie znane i nieznane zwrotki piosenek żeglarskich, przy akompaniamencie dwóch gitar. W czwartek, korzystając z zaproszenia na pierogi ruskie, udaliśmy się na Zwierzyniecki Róg. Tam, po wyczerpującej kąpieli w jeziorze, czekał na nas obiad. Obżarstwo nie miało końca, spałaszowaliśmy ze 300 pierogów Wieczorem, kiedy wszystkie dzieci zebrały się przy ognisku, ktoś (słusznie) zauważył, że poczuł jakiś dziwny zapach. Po obwąchaniu towarzystwa doszliśmy do wniosku, że ktoś śmierdzi lądem. Po wstępnym dochodzeniu okazało się, że wśród wytrawnych Wilków Mazurskich mamy kilka szczurów lądowych. Zawezwano zatem Neptuna i jego prześliczną żonę Prozerpinę, żeby zechciał przyjąć ich do grona Wilków Mazurskich. Neptun w swej łaskawości zgodził się rozpatrzeć prośbę, pod warunkiem umycia szczurów lądowych oraz nakarmienia zupką, którą sam uwarzył z ogólnodostępnych przypraw, jak sól, cukier, pieprz, tabasco, cytryna, mleko (z butelki, nie od byków), musztarda i temu podobne. Po nakarmieniu, szczury złożyły uroczystą przysięgę dbania o czystość przyrody i na jachcie, posłuszeństwa kapitanom i chęć nauki rzemiosła żeglarskiego Przysięgę należało przypieczętować ucałowaniem stopy Neptuna i jego żony. Kiedy już zapach lądu został zmyty, Wilki Mazurskie usiadły przy wspólnym ognisku i wyśpiewały kolejne zwrotki Morskich Opowieści. Naprodukowali ich ponad setkę, więc nie sposób ich tu przytoczyć. Następnego dnia, tj. w piątek, korzystając z podmuchów wiatru w sile 0.25 B doczłapaliśmy się do Królewskiego Rogu, gdzie zostaliśmy na noc. Czując podstęp, sternicy przezornie pozostali w kąpielówkach i słusznie, bo wieczorem cała ta nasza hałastra, pod dowództwem Ducha Tradycji, zagoniła nas wiosłami, bosakami i kijami do wody. I znów przy ognisku, już tradycyjnie, wyśpiewaliśmy ostatnie zwrotki Morskich Opowieści. W sobotę pożegnaniom nie było końca. Pierwszy raz od tygodnia spadł deszcz – doszliśmy do wniosku, że to Mazury płaczą, żegnając się z dziećmi.

 

Pobierz sprawozdanie w formacie pdf:

pdf-icon